piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 1 "Mały wypadek"

Rozdział 1

  Jechałam samotnie rowerem poprzez nieznaną mi drogę. Na uszach miałam słuchawki, z których płynęła głośna muzyka. Chciałam na chwilę zapomnieć o świecie. Przez przeprowadzkę moje życie legło w gruzach. Zostawiłam przyjaciół i znajomych dla prywatnej szkoły. Stypendium nie dostaje każdy człowiek. Wysyłając zgłoszenie nie sądziłam, że mnie wybiorą.
  Pewnego dnia wracając do domy zajrzałam do skrzynki, w której znajdował się list ze szkoły Private school. Na początku ucieszyłam się, ale po chwili zrozumiałam, że muszę opuścić miasto. 
  Moi rodzice znaleźli piękny dom na przedmieściu. Zdążyliśmy się już urządzić...Dźwięk sygnalizujący wiadomość wyrwał mnie z zamyśleń. Zatrzymałam rower i odczytałam sms'a

Od: Mamuś.
"Do domu!"

  Aha. Wysiliła się. No dobrze czas wracać. Rozejrzałam się dookoła.
-Tylko, w którą stronę.- szepnęłam sama do siebie.
Zmieniłam utwór i ruszyłam do przodu. Nuciłam piosenkę zapominając uważać, gdy poczułam uderzenie. Rower się zachwiał. Zdążyłam zeskoczyć zanim się wywrócił. Otrzepałam spodnie i zobaczyłam leżącą dziewczynę pod rowerem. Szybko do niej podbiegłam.
-Sorry, sorry, sorry!- przepraszałam pomagając jej wstać.
-Ty wariatko! Jak jeździsz?!-podniosła rower i odjechała.

***
  Wróciłam do domu po godzinie. W końcu udało mi się znaleźć drogę powrotną.
-Dziecko, gdzie ty byłaś?!- mama od progu zaatakowała- Przebieraj się, szybko!
-Po co?- zmęczona zdejmowałam swoje ulubione trampki.
-Nasi nowi sąsiedzi zaprosili na obiad. Państwo Brooke są bardzo mili. No już!
  Z moją mamą nie warto się sprzeczać, więc poszłam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się i gotowa zeszłam na dół, gdzie rodzice stali przy drzwiach.

***
  Otworzyła nam drzwi pani ubrana w fartuch.
-O, już jesteście. Witajcie, zapraszam, zapraszam-weszliśmy do środka. Na wejściu były wielkie schody prowadzące na górę. Salon połączony z kuchnia w kolorze brzoskwiniowym. Widok zapierał dech w piersiach. Za schodów wyszedł pan w garniturze.
-Witam serdecznie, jestem Louis Brooke-pocałował w rękę moją mamę, a dłoń taty uścisnął.
-Caslo Moon, moja żona Cecily i córka Tia.
-Też mamy córkę w Twoim wieku- zwrócił się do mnie.-Alexis! Zejdź na dół.
  Po chwili zbiegła po schodach ona.
-O, nie- szepnęłam bezgłośnie.
-To ty!- pokazała palcem.
-Al, coś się stało?- zapytała pani Brooke.
-Tak, to ta wariatka, o której Wam opowiadałam- poprawiła ręka koszulę.
-Przepraszam, nie chciałam zderzyć się z Tobą. Po prostu się zamyśliłam- moi rodzice przyglądali mi się z zaciekawieniem. 
-Tio, w co ty się znowu wplątałaś?- zapytała mama.
Zapanowała grobowa cisza, którą przerwała mama Alexis.
-Może usiądźmy do stołu? Jedzenie wystygnie.

~Perspektywa Alexis~

  Siedzieliśmy w salonie. Na początku myślałam, że państwo Moon to jacyś sztywniacy. Zmieniłam zdanie jak wypili po lampce wina. Są naprawdę cool. Nie to co moi. Kątem oka zauważyłam Tie siedzącą przy oknie wpatrującą się w mój motor. Podeszłam do niej.
-Kawasaki ninja- powiedziałam patrząc na zielone cacko.
-Wiem- odpowiedziała Tia. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Ty wiesz?
-Ja wiem.
-Niby skąd?
-Znam się na tym.
-Ty?!
-No ja! Tak trudno uwierzyć?
-Jeździsz?- spytałam po chwili.
-Od dłuższego czasu nie.
-Dziewczynki?- zwróciła się do nas moja mama- Może pójdziecie do pokoju Alexis?
-Chodźmy- pociągnęłam Tie za rękę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Jak jest podświetlony tekst to znaczy, że jest obrazek który trzeba otworzyć :)
Jeżeli zauważycie jakieś błędy -piszcie.
Tia

czwartek, 25 kwietnia 2013

Wprowadzenie do opowiadania

  TM. i AB. zapraszają na opowiadanie o dwóch nastolatkach, które poznają prawdę o życiu.Opowiadanie opowiada o przyjaźni, miłości, rozpaczy, problemach rodzinnych i utraty bliskich.