~Perspektywa Alexis~
Za tydzień moje urodziny. Mój wielki dzień. Skończę 18 lat.
Podczas kolacji z rodzicami była kompletna cisza. Muszę w końcu ich oto spytać...
-Alexis.- z rozmyślań wyrwał mnie głos Louis'a
-Słucham cię tatusiu.- odpowiedziałam.
-Nie trafiasz zapiekanką w buzię!
-Obudź się- powiedziała mama- Coś cię gryzie? Coś nie tak z Ethan'em?
-Wszystko ok tylko...jest taka sprawa. Zbliżają się moje urodziny i chciałabym urządzić małe przyjęcie.
-Powiadasz przyjęcie, m a ł e przyjęcie?- spytał tata rzucając krótkie spojrzenie w stronę mamy.- znając ciebie spalisz dom...
-No bez przesady...tylko kilku znajomych. Około 10 osób.
-Alexis- odezwała się mama- Wiesz przecież, że niedługo na świecie pojawi się dziecko...i zauważyłaś, że twój pokój został przerobiony. Szkoda żebyś spała na strychu.- gdy mama skończyła mówić tata wstał od stołu, podszedł do komody i wyjął z niej małe, ozdobione pudełeczko. Oparł się o blat kładąc paczuszkę na stole.
-Trzymaj jest twój- powiedział i popchnął prezent.
-Chcieliśmy dać ci później, ale potrzebujesz tego teraz- wtrąciła Lauren.
-C-co to jest?- zająknęłam się.
-Otwórz.- poradził tata.
Kiedy otwierałam ręce trzęsły mi się jak galareta.
-Klucz?!- powiedziałam nic nie rozumiejąc.
-Mhm. Pamiętasz gdzie mieszkali dziadkowie Brooke, który od lat stoi samotny?- spytał tatusiek. Jasne, że pamiętałam. Jak byłam mała przesiadywałam tam całe dnie. Bawiłam się za domem razem z Jake'm, który przyjeżdżał ze swoją babcią. Nasi dziadkowie byli najlepszymi przyjaciółmi. -Alexis! Ziemia do Alexis. Mówi komandos Louis Brooke, czy mnie słyszysz?! Szzt Mamy nowinę. Sszt. Właśnie dostałaś dom. Bez odbioru.- powiedział jakby mówił przez walkie talkie.
-Naprawdę?!- krzyknęłam wstając przy okazji przewracając krzesło.- O boże, boże, boże! Naprawdę?! Serio, serio?!- podbiegłam do nich i uścisnęłam oboje z całej siły.- Dziękuję- powiedziałam ze łzami w oczach.
***
DZIEŃ PRZED URODZINAMI ALEXIS.
Stojąc przy kasie w biedronce spytałam Tię:
-Mamy wszystko?
-Yyy chyba tak.- odpowiedziała Tia rozglądając się.
-Jesteś jakaś inna jak nie ty... Coś nie tak? - podałam pieniądze dla kasjerki i spakowałam zakupy.- Do widzenia.
-Ciągle myślę o Dus'ie... i ta sprawa z akademikiem...
-Jakim akademikiem ! Co ty pleciesz? - schowałam zakupy do bagażnika i zasiadłam za kierownicą. Odpaliłam silnik Tia siedziała cicho jak mrówka.- Tia! Kur*a o co chodzi?! - wydarłam się.
-Nie klnij, idiotko! Miałam ci powiedzieć...nooo rodzice wysyłają mnie do akademika Kiedy tylko maluch się urodzi muszę spadać.
-O kur*a! Oj sorki... - posłałam w jej stronę pocieszający uśmiech. - Ale dlaczego? Przecież macie jeszcze wolny pokój...
-No tak, ale wiesz... kasa na ubrania, dojeżdżanie do szkoły... w akademiku będę miała bliżej, a rodzice będą płacić za pokój. Ja za to muszę znaleźć pracę by mieć na paliwo i ubrania.- zauważyłam, że po jej policzkach spływają łzy.
-Ej cipo! Nie rycz! Proszę uśmiech na tej pięknej twarzy! No raz dwa..! A co do akademika to mam pewien plan... co byś powiedziała na zamieszkanie u mnie?-zaproponowałam.
-Na prawdę bym mogła????- nie dowierzała.
-No. Pacz mieszkam sama w takiej wielkiej chacie z kilkoma wolnymi pokojami. Dla mnie to za dużo... a dla nas dwóch to będzie OKEJ! A jak twoi rodzice by nie pozwolili byś mieszkała to możesz wynająć pokój i to by było to samo. Nawet lepiej. 10 minut z buta i jesteś w budzie.- zajechałam pod dom, zgasiłam silnik i otworzyłam drzwiczki.- Pogadamy o tym później, a teraz czas na ciasteczkaaaaaaaa! - ostatnie słowo wykrzyknęłam aż sąsiad znad przeciwka się dziwnie spojrzał- Przepraszam.- pomachałam ręką. Oooo odmachał.- Tiaaa odmachał!
-Huehue xdeee- odpowiedziała. Wyjęła z mojej kieszeni klucze i otworzyła drzwi.
***
-2,5 szklanki mąki, szklanka cukru, łyżeczka sody, pół łyżeczki soli, a no i kostka margaryny... tarkuj czekolade!!!- krzyknęła na mnie Tia, podczas, gdy ja piłowałam paznokcie.
-Dobra już dobra.- wstałam i wyjęłam z szuflady tarkę - Gdzie ta czekolada?
-W lodówce... jak nie wiesz gdzie!- odpowiedziała.
-No okej. Spokojnie.
Moje palce były całe w czekoladzie. Po skończeniu wsypałam do gotowego ciasta.
-Fuu jak to się lepi- narzekała Tia.- Pomóż mi. Weź ciasto i rób okrągłe ciacha.
-Jasne, przecież wiem.
***
Ze snu wyrwał mnie głośny huk zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju obok.
-Tia śpisz?! - potrząchnęłam jej nogą.
-Cooo? - ziewnęła - Al daj spać.
-Dobra idę .. - ruszyłam w kierunku drzwi nastąpił kolejny huk, krzyknęłam przerażona.
-Al?! Co Ci?! - usłyszałam zachrypnięty głos Tii.
-Taa to ja... ehmm może Ci nie wspominałam, ale zaje*iście boje się burzy! - usłyszałam szelest kołdry, po chwili TM była już obok mnie.
-A ja cholernie boje się ciemności.
-Poczekaj zapalę światło. - krzywym krokiem doszłam do włącznika, dotknęłam plastiku. Pstryknęłam, ale NIC!
-O kur*a... mamy problem. - usłyszałam cichy jęk Tii - ale nie martw się mam latarkę u siebie. Poczekaj tu chwilę.
-Oooo NIE!!!! Idę z tobą... zaczekaj.... - Moon ścisnęła mnie za ramię, syknęłam z bólu. - Przepraszam.
-Spoko. - otworzyłam szufladę i wyjęłam latarkę. Pstryknęłam włącznikiem. Nic nawet nie drgnęła. - Ups. Klapa. Nie działa. I co teraz??
-Śpijmy razem w jednym pokoju... będę mogła się przytulić. - chociaż jej nie widziałam, domyśliłam się, że się uśmiecha.
-Okej to wskakuj do łóżka. - położyłam głowę na miękkiej poduszce Tia ułożyła się obok. - Dobranoc Tio.
-Dobranoc Alexis. - cicho się zaśmiała i po chwili spała jak zabita. Odwróciłam się do niej tyłem przypomniałam sobie jak pierwszy raz się spotkałyśmy To było miłe. Uśmiechnęłam się pod nosem i oddałam się Morfeuszowi.
***
-Alexis wstawaj! - usłyszałam Tię.
-Ccccooo? - podniosłam się na łokciu, przede mną stali rodzice Tii i moi oraz Tia.
-Sto lat, sto lat! - śpiewali.
-OMG!!! Dziękuje wam bardzo!!!!!- wyskoczyłam z łóżka i przytuliłam całą piątkę naraz.
-Nie ma za co.- mama objęła mnie ramieniem i szepnęła na ucho- Mam dla ciebie niespodziankę tylko nic nie gadaj tacie.- podniosłam oba kciuki w znaku, że kumam.
Ruszyliśmy wszyscy razem w stronę kuchni, usiedliśmy przy stole. Mama otworzyła pudełko z pizza i położyła je obok.
-Smacznego... - powiedział tata i wszyscy zaczęliśmy zajadać.
Gdy zjedliśmy przeszliśmy do salonu ja z Tią wybrałyśmy podłogę a rodzice usiedli na sofie.
-Droga Alexis... chodź, że ze mną.- odezwała się mama.
-Oki doki.- ruszyłam za nią. Weszłyśmy do jakiegoś pomieszczenia. Garaż. Mama zapaliła światło, a moim oczom ukazał się śliczny motor.
-C-co co co to?!- zapytałam zamurowana.
-Jak to co?! Moootor. Twój motor. Tak wiem, że masz zakaz jeżdżenia przez kilka najbliższych miesięcy, ale teraz jest zima i na pewno w wiosnę będziesz mogła jeździć Tylko proszę nie mów nic Louis'owi. Jak się dowie to głowę mi urwie.- mówiła mama.
-Okeeeej nie no spoko.- mówiłam powoli.
-Nie cieszysz się?- spytała zasmucona.
-Cieszenie się to mało powiedziane. Sama nie wiem jak się czuje,ale to, znaczy ten motor to jest odlot! - usłyszałam pyknięcie drzwi, odwróciłam się w ich kierunku i zobaczyłam Tię.
-Ale odlot! - powiedziała wpatrując się w moje cackoo. - Twoje?!
-No a jak?
-Dobra my tu gadu gadu, a twój tata się niecierpliwi. Idziemy. - Powiedziała mama, ruszyliśmy wszyscy w kierunku salonu.
~Perspektywa Jake'a~
Dostałem zaproszenie na imprezę do Alexis. Czas się szykować. Wstałem z łóżka i ruszyłem do szafy. Kiedy ją otworzyłem wysypały się wszystkie ubrania.
-Przydałby się porządek- powiedziałem sam do siebie.- Hmm jakaś czysta koszula tu powinna być...
-Cześć braciszku- przywitał się słodko Daniel.
-Puka się- warknąłem.
-Masz pożyczyć stówkę?
-Mam- ustałem z założonymi rękoma.
-Mój kochany, młodszy bracie...- prosił Dan. Dałem mu tą stówę, którą trzymałem na czarną godzinę i niech się wypcha. Podziękował. Zanim się obejrzałem już go nie było. Zatrzasnąłem szafę Usłyszałem dzwonek do drzwi. W tym domu chyba każdy jest głuchy. Zbiegłem po drewnianych schodach i pociągnąłem za klamkę.
-Rachel?!- zrobiłem wielkie oczy- Co ty tu robisz?
-Nie do ciebie przyszłam- odparła odrzucając włosy do tyłu.
-Nie powinnaś być w szpitalu?
-Wyszłam. To nie był psychiatryk tylko szpital, zwykły szpital. Zabrali mnie na opatrzenie rąk. A z resztą co ja Ci się będę tłumaczyć. Jest Daniel?
-Taa jest na górze...
Czego ona chce od mojego brata? A tam nie ważne.
Byłem w swoim pokoju zastanawiając co założyć gdy usłyszałem dziwne głosy za ścianą. Postanowiłem tam zajrzeć pod pretekstem pożyczenia koszuli. Otworzyłem drzwi bez pukania i zastałem tam Rachel siedzącą na kolanach Daniela. Obok nich leżały paczuszki z białym proszkiem w środku. A więc na to była mu potrzebna kasa.
-Wypad stąd draniu- powiedziała Rachel.
-Draniu? Dobre sobie idiotko- odgryzłem się.
-Ty młody... nie takim tonem- do rozmowy dołączył Dan.
-Bo co mi zrobisz? Uderzysz? Hahahaha boje się. Niech tylko rodzice się dowiedzą co trzymasz w pokoju- ukazałem biały rząd zębów i szybko zbiegłem po schodach- Mamo!- nagle czyjaś ręka zatrzymała mnie ciągnąc za koszulkę. Dan rzucił mną o ścianę, a chwile potem trzymał rękę na mojej szyi.
-Jeśli piśniesz chodź słówko dla rodziców...
-Czego ma nam nie mówić?- mama stała jak wryta patrząc na nas- i w tej chwil puść brata!
-Nie puszczę dopóki nie przeprosi za to, że wszedł do pokoju bez pukania- Dan odwróciła głowę w stronę mamy, lecz rękę ciągle trzymał na szyi Nie myśląc kopnąłem go w klejnoty -Ty skur*ielu! Zaj*bie Cię!- zgiął się z bólu.
-Danielu Pandies! Cóż to za słownictwo w tym domu? Nie życzę sobie by któryś z was wyrażał się i źle się zachowywał wobec siebie. Jeszcze raz usłyszę takie coś albo zaczniecie się bić oboje dostaniecie szlaban!
-Mamo to nie koncert życzeń- pokazałem facku Dan'owi i ruszyłem schodami na górę.
-Jake!- usłyszałem mamę.
-Sooooryyyyyy!
~Perspektywa Alexis~
Impreza trwa już prawie godzinę. Ethan'a dalej nie ma. A co jeśli coś mu się stało? Miał wypadek? Podczas moich rozmyśleń ktoś zapukał do drzwi, pobiegłam do nich z myślą ze to ON. Otworzyłam, a tam stał Jake z małym pieskiem husky.
-Sto lat, sto kujonku!!- krzyknął i wycałował oba moje policzki. - Jest twoja!
-O boże! Moja?! Dziękuje- przytuliłam go mocno, przy tym przyciskając małego pieska. - Od dziś jesteś moja, Nika- wyszeptałam w jej ucho.
-Powiedziała, że podoba się jej te imię. Powiedziała także, że ślicznie wyglądasz.- uśmiechnął się, a ja dałam mu kuśca w bok.
-Pandies!- zarumieniłam się i wyprostowałam sukienkę.
-Alexis, moja droga... Wszystkiego najlepszego! - zza pleców pojawił się Matt z bukietem róż.
-Matt! Dzięki, że przyszedłeś.-Przytuliłam go i wzięłam kwiaty.
-Jak bym mógł nie przyjść na taką imprezę. Ooooo żelki!- i już go nie było.
-Idiota...- mruknął pod nosem Jake. - Zaniosę Nike do twojego pokoju.- dodał głośniej.
Po godzinie ktoś znów zadzwonił dzwonkiem. Wstałam i otworzyłam. W progu stał...
-Dustin!- krzyknęłam i wpadłam w jego ramiona.- Gdzieś ty się podziewał?! Idioto napędziłeś nam stracha! Zabije Cie!
-Al! Ogarnij się!- śmiał się.
-Idiota!-burknęłam. Odwróciłam się do niego plecami i patrzyłam na Tię na jej policzkach spływały łzy.
-Dus... - wyszeptała i ruszyła biegiem w jego strone- Tęskniłam. - płakała wtulona w jego ramie.
-Tio. Ja za tobą też. Kocham Cie.- mocno ją przytulił.
Jestem kompletnie zalana! Goście bawią się, a ja siedzę na kanapie półprzytomna. Przysiadł się do mnie Jake, on również był pijany, ale nie tak jak ja.
-Jak tam solenizantko? - usłyszałam. Odwróciłam się w jego stronę. Jakie śliczne zielone oczęta... a usta? Usta były tak czerwone, że same się prosiły o pocałunek.
-Da se szyć- mój język odmawiał mi posłuszeństwa. On zaś ciągle mi się przyglądał. On się na mnie patrzy! O mój boże on się patrzy! Ta wiem trochę mi odbija, ale cóż to jest moja osiemnastka. Muszę szaleć!
-Chodź. - złapał mnie za rękę i ruszył w kierunku schodów - Musisz poleżeć.-szłam skrobiąc mu marchewki, po drodze zderzyłam się z Tią, która tańczyła z Dus'em.
-Szczęściara- powiedziałam sama do siebie.Weszliśmy do mojego pokoju. Jake popchnął mnie w stronę łóżka. Usiadłam, a on obok mnie.
-Coś Cię gryzie?- spytałam widząc jego minę.
-Nie... chyba nie.-przez jego twarz przeszedł lekki uśmiech.
-Jake, co Cie jest?!- dotknęłam jego ramienia było tak umięśniony, że aż chciałam się do niego przytulić. OMG! Co się ze mną dzieje? Przecież mam Ethan'a... chociaż nie przyszedł dziś. Dobrze wiedział, że ten dzień jest dla mnie ważny.
-Nie mogę dalej tego ukrywać... -spojrzał mi w oczy- Al... chyba Cię... kocham.
-Co?! - zdziwiłam się,odsunęłam się od niego, on zaś wstał i podszedł do okna- Gadasz tak bo jesteś pijany prawda?! Kłamiesz! Chcesz mnie zrobić w balona! Ale ja wiem, że ty kłamiesz!- krzyczałam śmiejąc się.
-Nie Alexis! To prawda! Kocham Cię od dłuższego czasu! Al spójrz na mnie!- uklęknął przede mną i chwycił moją twarz w dłonie. Nagle poczułam jego usta na moich. Całowaliśmy się. MY SIĘ CAŁOWALIŚMY!
-Jake przestań! - odepchnęłam go od siebie - Nie mogę! Zrozum nie mogę! Mam Ethan'a. On by mi tego nie zrobił. A ja? Ja go właśnie zdradziłam! Kur*a Jake! Nienawidzę Cie!- zaczęłam go okładać pięściami, on nic z tego nie robił, tylko stał i mi się przyglądał. Po chwili na moich policzkach ukazały się łzy, widzący to Pandie przytulił mnie.
-Al przepraszam. - wyszeptał mi do ucha. Ehm mam mętlik w głowie. Jasne kocham Ethan'a, ale nie okłamujmy się Jaka również kocham.
~Perspektywa Jake'a~
-Może i jestem pijana i jutro będę tego żałowała, ale chcę zapamiętać te urodziny do końca życia.- wyszeptała łącząc nasze usta w słodki pocałunek. Usiadłem na łóżku, a ona na mnie. Ciągle się całowaliśmy. Jej usta były takie miękkie. Dlaczego on nie może być tylko moja...? Jeśli będę musiał to będę walczył. Przyciągnąłem ją bliżej ona tylko zachichotała.
-Nigdzie Ci nie uciekam- wyszeptała przegryzając mój płatek ucha. Przeszedł mnie lekki dreszczyk. Mhmm pociągająca ta dziewczyna. Moje dłonie wędrowały w górę i w dół po jej plecach. Kiedy już miałem zamiar rozpiąć zamek w sukience, do pokoju parował Matt.
-Puka się kur*a!- warknąłem na niego. Al usiadła na łóżku wycierając rozmazaną szminkę.
-Dobra spokojnie. Chciałem tylko powiedzieć, że wszyscy szukają solenizantki.
-Już idę.- odezwała się Alexis, wstała z łóżka i straciła równowagę. Zdążyłem ją tylko złapać.
-Nic mi nie jest.- wydukała. Objąłem ją w pasie i pomogłem zejść po schodach.
~Perspektywa Alexis~
Po tym jak wszyscy wyszli Tia zaprowadziła mnie do łóżka. Rozebrała mnie i po chwili podała mi koszulkę.
-Dziękuję Ci! Jesteś kochana!- przytuliłam ją, a ona wyszła. Zawołałam Nike, która nie dała rady wskoczyć, więc ją podniosłam. Gdy już zasypiałam usłyszałam głośne wibracje. Telefon. Wyjęłam go spod poduszki i odczytałam sms'a.
Od: Jaku$ <33
Wiesz co? Kocham Cie:) Tęsknie za tobą i ciągle o tobie myślę, Dobranoc mój kujonku :P
"Kujonek" podoba mi się. Tylko on wie jak kocham matmę. Jest bossski. Po chwili spałam jak zabita.
----------------------------------------------------------------------------------------
No i jest! Wiem, wiem długo na niego czekaliście, ale no wiecie...
Wakacje... plaża, spotkania z przyjaciółmi itp :3
Kolejny już niebawem!
Kocham Was Alexis:*
5 komentarzy=motywacja=kolejny rozdział