~Perspektywa Tii~
Usłyszałam cichy szelest obok mojego ucha. Otworzyłam zaspane oczy .
-Ciii- uciszył mnie.
-Chris?!- powiedziałam szeptem- Jak się tu dostałeś?
-Naprawdę powinniście pamiętać o zamykaniu drzwi. Swoją drogą...ładna ta twoja współlokatorka.
-Odwal się od Alexis. Psychopata- mruknęłam.
-Cco? Powtórz.- nadstawił ucho.
-Nic. Już wstaje. Mógłbyś wyjść? Śpię w majtkach.
-Za 5 minut na dole. Zaczynamy ostry trening.
-Jest zima i cholernie zimno! Chcesz żebym zamarzła?
-Chcesz żebym się ośmieszył na zawodach?- odpowiedział pytaniem i już go nie było. Dupek. Wstałam ociężale i ruszyłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i ubrałam się w grube dresy i bluzę. Wyszłam na chłodne powietrze. Christopher stał tupiąc nogą.
-Spóźniłaś się... 2 minuty za długo. Dodatkowy wysiłek ciebie czeka.
-Zlituj się. Dzisiaj jest Nowy Rok. Jestem zmęczona po wczorajszym. Spałam zaledwie 5 godzin.
-Trudno. Też wczoraj imprezowałem i co?
Odkąd mieszkam z Alexis biegam z nim codziennie oprócz niedzieli. Wcześniejsze ćwiczenia to była tylko rozgrzewka.
-Gdzie ty mieszkasz, że zjawiasz się u mnie o 6?- spytałam w biegu.
-Zależy.
I to wszystko. Jak ja mam się z nim dogadać?!
-Zależy od czego?- Chris westchnął ciężko.
-Aż tak to cię interesuje?
-Nic o tobie nie wiem...
-Jak nie? Wymienić co o mnie wiesz?- przytaknęłam- A więc: jestem twoim trenerem, podobam ci się, szybko biegam..
-Czekaj, czekaj. Wróć. Co powiedziałeś?!- zatrzymałam się.
-Nooo, że szybko biegam
-Wcześniej.
-Jestem twoim trenerem.
-Chris!
-Tak mam na imię, a co?- uśmiechnął się szyderczo. Usiadłam na środku drogi.
-Ej, nowa! Nie wygłupiaj się. Biegniemy dalej.- nadal siedziałam uparcie- No chodź!
-Nie. Twoje zachowanie mnie denerwuje.
-Kobiety- westchnął Chris i podszedł do mnie- co mam zrobić żebyś wstała zanim przejedzie ciebie jakiś samochód?
-Christopher... jestem zmęczona od kilku dni wstaję o 6 żeby biegać z tobą. Do zawodów jeszcze dużo czasu i...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Chris pociągnął mnie i razem wylądowaliśmy w rowie. Byłam niebezpiecznie blisko jego twarzy. Zerwałam się szybko żeby dłużej na nim nie leżeć. Przebiegłam na drugą stronę.
-Tia!- krzyknął podbiegając do mnie.- Nic ci nie jest?- szarpnął mnie za ramię.
-Odwal się!
-Dobrze! Następnym razem zostawię cie żeby przejechał ciebie samochód!
-Nie pluj na mnie!- wytarłam rękawem policzek i ruszyłam biegiem w stronę domu.
-A ty gdzie?
-Do domu!- odkrzyknęłam.
-Ee, Tia?
-Co?- warknęłam odwracając się.
-Tam mieszkasz.- wskazał przeciwny kierunek.
Pobiegłam zła i znalazłam przystanek. Wsiadłam do nadjeżdżającego autobusu. Miałam szczęście akurat jechał w stronę domu moich rodziców.
~Perspektywa Alexis~
Podczas mojego zacnego snu usłyszałam ciche piszczenie. Otworzyłam ociężałe powieki i rozejrzałam się po pokoju, lecz nikogo nie zauważyłam. Zsunęłam nogi na podłogę, odpychając się rękoma. Ruszyłam w kierunku drzwi. Kiedy je otworzyłam ujrzałam zaskakujący obraz. Berno, gigantyczny pies Tii zaatakował moją malutką Nikusie.
-Berno! Ogarnij się.- krzyknęłam, lecz nic do niego nie docierało. Złapał zębami Nike za kark.- Kurde! Głupi psie. Zostaw ją!- trzepnęłam go w łeb, aż się skulił. Po całej akcji ruszyłam do kuchni, szukając czegoś do jedzenia. Zdecydowałam się na gofry z czekoladą. Wyjęłam potrzebne produkty i zaczęłam robić.
Gdy już zjadłam śniadanie poszłam na górę się przebrać. Z wybranym strojem udałam się do łazienki.
***
Zaparkowałam przed domem rodziców. Wypuściłam Nike na podwórko. Zamykając drzwiczki zauważyłam, że mama stoi w oknie i macha. Odmachałam jej. Byłam już na ostatnim schodku, gdy drzwi się otworzyły i mama rzuciła się mi w ramiona.
-Alexis, kochanie!- przywitała się.
-Mamo, przecież nie widziałyśmy się zaledwie tydzień.- weszłyśmy do środka. Mama poszła przygotować gorącą czekoladę, a ja rozsiadłam się na sofie w salonie.
-Mamo?- zaczęłam, gdy przyszła.
-Słucham cię, córciu.
-Czy coś się stało?
-Nie dlaczego?- spytała.
-Nowy Rok, powinnaś być szczęśliwa!- mama pokręciła głową.
-Byłam u lekarza jakieś 2 tygodnie temu. Wtedy nie czułam się najlepiej. Bolał mnie brzuch i tu- wskazała dłońmi miejsce gdzie znajduje się pęcherz- Doktor Rex powiedziała, że z dzieckiem mogą być kłopoty.- wybuchnęła płaczem.
-Och mamo- przytuliłam ją.- Na pewno wszystko będzie ok. Zobaczysz. Uśmiechnij się.
-Jest jeszcze dobra wiadomość.- mama otarła łzy rękawem- Znam płeć dziecka.
-No to gadaj!
-Dziewczynka. Będziesz miała siostrę- uśmiechnęła się.
-Aaaa! Jak ja się ciesze- zaczęłam skakać z radości- Masz już imię?
-Wybierzesz z tata. Chcesz zobaczyć pokój?
-Naprawdę ja? Suuuper. Oczywiście, że chcę zobaczyć.- ruszyłyśmy razem. Weszłyśmy po schodach. Mama otworzyła drzwi do mojego dawnego pokoju. Nie było już tam moich mebli tylko śliczny dziecięcy pokoik.
-Śliczny- tylko tyle zdołałam powiedzieć- Chodźmy na dół mam kilka pomysłów na imię dla tej ślicznotki.
-Skąd wiesz, że będzie śliczna?- spytała Lauren.
-Będzie to miała po swojej siostrze! Czyli po mnie.- pocałowałam ją w policzek- No dobra...po nas dwóch.- mama objęła mnie i poszłyśmy na dół.
~Perspektywa Tii~
Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mama. Najpierw powitał mnie jej brzuch, a później ona sama. Mocno mnie przytuliła.
-Cześć córeczko. Wejdź do środka.- zaprosiła mnie gestem dłoni. Bez słowa weszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę.
-Jak maleństwo?- spytałam.
-Świetnie. Kręci się. Chcesz zobaczyć?- przytaknęłam.- Dotknij.
Wcześniej nie interesowałam się tak bardzo tym dzieckiem. Przecież to przez niego musiałam się wyprowadzić, ale zrozumiałam, że to nie jego wina. Poczułam jak łza spływa mi po policzku. Otarłam ją.
-Chcesz wiedzieć jaka płeć?- spytała zdławionym głosem mama. Zobaczyłam, że też płacze.
-Tak. Chcę. Masz może zdjęcie USG?
-Jasne- wstała i podeszła do szuflady. Wyjęła stamtąd małe zdjęcie- Zobacz swojego małego braciszka.
Delikatnie wzięłam papier do ręki. Przyjrzałam się uważnie.
-Czy on się uśmiecha?- spytałam.
-No na to wygląda. Posłuchaj. Razem z ojcem pomyśleliśmy, że możesz wybrać imię. Oczywiście jak nie chcesz to nie musisz.
-Jasne, że chcę...tylko muszę się zastanowić.- wypiłam jeszcze gorącą herbatę- Gdzie tata?
-Niestety w pracy.
-Kurcze...myślałam, że mnie zawiezie do domu.
-Zadzwoń do Teo. On zawsze chętny. To taki miły chłopak. Mogłabyś z nim być.
-Mamoo- jęknęłam.- to tylko przyjaciel. Dasz zadzwonić?
-Ta. Masz.- wyjęła z kieszeni swojego fartuszka mały dotykowy telefon. Teo odebrał po pierwszym sygnale.
-Teo! Jak miło ciebie słyszeć...tak to ja, Tia... jestem u rodziców potrzebny mi samochód. Podwieziesz mnie? ... Jesteś kochany.- rozłączyłam się i oddałam telefon.- Będzie za 2 minuty. Dobrze, że blisko mieszka. Dzięki mamuś...będę lecieć.- pocałowałam ją w policzek i już mnie nie było.
***
-Teraz skręć w lewo.- rozkazałam dla Teo.
-Wiem.- powiedział z uśmiechem.
Po 5 minutach byliśmy na miejscu.
-Wejdziesz?- spytałam widząc niepewną minę.
-Eee nie. Muszę wracać do domu.
-Ok. Jeszcze raz dzięki. Cześć Teo.- wyszłam z samochodu i czym prędzej weszłam do domu.
-Alexis?!- krzyknęłam.- Serio musimy nauczyć się zamykać drzwi- mruknęłam do siebie.
Po wyjściu z prysznica ubrałam się i zeszłam na dół. Przypomniało mi się, że dzisiaj nic nie jadłam, a jest już 15. Kiedy to minęło? Zrobiłam naleśniki i zjadłam je ze smakiem. Sprawdziłam godzinę na telefonie.
-Omg. 5 nieodebranych połączeń i jedna wiadomość.- powiedziałam na głos. Sprawdziłam najpierw wiadomość:
Od: Chris -.-
"Przepraszam. Odezwij się, proszę."
Zobaczyłam, że tylko jedno połączenie jest od Alexis. Reszta od niego. Westchnęłam ciężko.
Chciałam wyjść na chwilę z Berno. Wzięłam go na smycz i poszłam do pobliskiego lasu. Po półgodzinnym spacerze postanowiłam wrócić do domu. Zobaczyłam na wycieraczce małą, czerwoną różyczkę. Podniosłam ją i ujrzałam karteczkę, na której było napisane moje imię. Bez żadnego nadawcy.
Powiem Wam, że ten rozdział napisałam kiedyś tam w wakacje, ale to Alexis się obijała z tamtym 14 rozdziałem i dlatego tak wyszło, a później jak już dostałam tamten rozdział od niej to ja nie miałam czasu go przepisać xD
Tia!
Alexis mnie zabije
Czyżby szykowało się coś z Chris'em? :33
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuń