poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 8 -"Obóz cz.2"


 ~Perspektywa Alexis~

-Alexis, Alexis- ze snu wyrwał mnie głos Ethan'a.
-Mhmm?- wymamrotałam.
-Możemy pogadać?- rozsunęłam zamek od śpiwora i wyszłam z namiotu na chłodne powietrze.- Emm usiądź.
-Co jest?- usiadłam na pniu.
-Ehm- odchrząknął i uklęknął przede mną- Musze Ci coś po...
-Chyba nie chcesz mi się oświadczyć?!- przerwałam mu.
-Nie przerywaj... chciałem powiedzieć, że...-znów się  zaciął.
-Powiedz to wreszcie.
-Od jakiegoś czasu...eeee... noo...
-Ehhh... Podobam Ci się?- zgadywałam.
-TAAAK!!!- uszczęśliwił się, ale tylko na chwile.
-Tylko po to mnie zerwałeś ze snu?!
-Al, posłuchaj- krzyknął i złapał mnie za rękę- Kocham Cię! Czy ty jesteś taka głupia, że tego nie widzisz?- jak on mógł nazwać mnie głupią. Dłużej się zastanawiając, miał rację.- Przepraszam! Nie chciałem tego powiedzieć! Po prostu to mnie przerasta, mówię co mi ślina na język przyniesie- uśmiechnęłam się krzywo i nie wiele myśląc nachyliłam się i... pocałowałam go.
-Uuuuuu- usłyszałam za sobą. Westchnęłam przerywając miłą chwile.
-Was ist hier los?- powiedział Teo po niemiecku.
-Możesz po polsku?- warknęłam.
-Eh... co tu się dzieje?
-Niccc, ciekawego.- zająknął się Eth.
-Jeżeli całowanie nazywasz nic ciekawym...hmm?- mrugnął do mnie oczkiem.
-Oj, przestań!- zarumienił się Eth.- Weź idź najlepiej.
-Dobra spokojnie- uśmiechnął się i odszedł.


***                             


   ~Perspektywa Tii~

  "Gdzie oni wszyscy są?- zastanawiałam się. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Zegarek wskazywał godzinę 10.35. Wygrzebałam nogi ze śpiwora i ospała wyczołgałam się na kolanach z namiotu. 
-Gdzie są wszyscy?- spytałam Dus'a siedzącego przy ognisku. Usiadłam obok i cmoknęłam go w policzek.
-Poszli pozwiedzać... Jake i Matt byli tu... no i wzięli naszą grupę na "wycieczkę".- wytłumaczył jąkając się.
-Oni to zawsze razem... Coś cie gryzie?- spytałam troskliwie.
-Emm... nieważne. Moje sprawy.
-Twoje sprawy to i moje. Jesteśmy razem, co nie? 
-Tsaa...- mruknął.
-Tiaaaaaa- podbiegł Matt i przytulił mnie okręcając wokół własnej osi.
-Czeeść Matt'y. Co tam?- spytałam.
-Siema Dustin. Tio piękna jak zawsze... moje życie się zmieniło, gdy ujrzałem twe 
pikne oczęta.- uśmiechnął się łobuzersko.
-Matt znasz mnie dopiero drugi dzień.- szturchnęłam go w ramie, odchodząc w kierunku gdzie zniknął Dustin.
-No to paaaa- usłyszałam za sobą.
  Idąc wysoką trawą myślałam o co chodzi Dustin'owi. Po kilku minutach rozejrzałam się za nim. Nigdzie go nie było. Bez sensu. Zawróciłam do obozu i zobaczyłam całą naszą roześmianą grupę, która wraz z Alexis śpiewała piosenkę. 


***

-Kiedy wracamy?- zapytałam Alexis, kiedy siedziałyśmy we wspólnym namiocie.
-Już jutro przyjeżdżają w to miejsce inni uczniowie. My musimy się zbierać, a szkoda bo było fajnie. Żałuj, że nie byłaś z nami rano. Jake jest taki zabawny, w ogóle inny niż w dzieciństwie.- rozmarzyła się.
-Trzeba było mnie obudzić. 
-Taaa żeby jeszcze się dało. Myślisz, że nie próbowałam?
-Dobra, spoko. Jak tam z Ethan'em?- spytałam.
-Ohhh Eth był taaki słodki jak mi wyznawał swoje uczucia...


     ~Perspektywa Rachel~


  Mam dość. Trzeba utrzeć jej nos. Szłam w stronę miejsca, w którym zostawiliśmy nasze motory i samochody. W otwartym garażu zobaczyłam starszego pana.
-Przepraszam- zaczęłam.- Ehm proszę pana?
No żesz! Co ten gościu sobie myśli?!
-Głuchy- usłyszałam. Odwróciłam się i ujrzałam otyłego mężczyznę ubranego w ogrodniczki.
-Ahmm. Naprawiasz tutaj auta?- spytałam po chwili zastanowienia.
-Tak. Coś potrzeba?
-Widzisz tamtego zielnego kawasaki?
-Mhm.
-Zrób coś, aby w środku drogi coś się z nim stało.- uśmiechnęłam się słodko.
-Po co? Chcesz żeby mnie szef wywalił?
-Słyszałeś o nielegalnych wyścigach?- przytaknął- Wiesz jak to jest...konkurencja.
-Jasne- zgarnął z półki obok narzędzia i poszedł w stronę motoru. Zadowolona wyszłam z garażu. Po drodze na obóz spotkałam Jake'a.
-Hej zdrajco- przywitałam się.
-Siemasz ... Rrr- nie możliwe! Nawet nie zapamiętał mojego imienia!
-Yhh, nara frajerze.
Strata czasu na niego. Mimo załatwienia sprawy z motorem czułam się fatalnie. Postanowiłam się przejść w głąb lasu.
Po kilku minutowym chodzeniu usiadłam na pień żeby odpocząć.


~Perspektywa Tii~

  W nocy ciężko było mi spać. Męczyła mnie sprawa z Dus'em.
-Guten morgen* Tia- przywitał wiecznie radosny Teo- Dostałem zadanie żeby bezpiecznie odwieźć cie do domu. Dustin tylko to powiedział. Bez żadnych wyjaśnień po prostu sobie odjechał.
-Co z nim się dzieje?- spytałam bardziej samą siebie niż Teo.
-Nie mam pojęcia. Zbierajmy się. Zaraz musimy wyruszać. Zostaliśmy tylko my, Ethan i Alexis.


~Perspektywa Alexis~

  Trochę żałuje, że musimy jechać... zostawić Jake'a i Matt'a...ale obiecałam im, że przyjedziemy za tydzień na weekend. 
-Ziemia do Alexis!- z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego ukochanego.- Ej słonko, żyjesz?
-Tak, tak. Przepraszam, to co, jedziemy?- spytałam.
-Mhm- przytulił mnie- Jesteś pewna, że dasz sobie radę sama jechać? Chcesz to mogę wrócić z tobą. 
-Tak dam radę...Nie martw się- cmoknęłam go w policzek i odeszłam wolnym krokiem w kierunku swojego "cacka". Włożyłam kask i wyjechałam z piskiem opon. Po chwili Teo mnie wyprzedził a ja zostałam w tyle. Kiedy wyjechałam na ulice zauważyłam ciemną chmurę... przyśpieszyłam trochę, ale deszcz i tak mnie złapał. Przycisnęłam hamulec, ale się nie zatrzymałam. Krople deszczu obijały mi się o  skórę. Maszyna podczas hamowania przyśpieszała... widząc przed sobą samochód skręciłam w bok.
  Leciałam w powietrzu po chwil poczułam ostry ból w biodrze. Uderzając plecami o kamienie krzyknęłam z bólu... po chwili przed oczami miałam ciemność... 




 ----------------------------------------------------------------------------------------

 Guten morgen* - Dzień Dobry


Wiemy, że krótki ale jak to cz.2 nie miałyśmy zbytnio pomysłów.
Komentarz=Motywacja do pisania
 Alexis :3

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 7- "Obóz cz.1 "

Rozdział 7

~Perspektywa Dustin'a~

  Staliśmy między domami Alexis i Tii. Ethan czekał niecierpliwie.
-Stary, uspokój się- powiedziałem.
-Spóźniają się już 10 minut!- odpowiedział.
-Nie wiesz jak to dziewczyny- westchnął Teo*
-Przymknij japę Teodorze- usłyszeliśmy wesoły głos Alexis. Eth od razu pomógł zapakować bagaże do samochodu.
-Ej, Brooke, bo zaraz sama będziesz wiozła swoje bagaże- zagroził Teo.
-To twój samochód?!- spytała oszołomiona Alexis.
-Nie, przyszedłem na piechotę- rzucił sarkastycznie.
  Mój umysł się wyłączył, kiedy zobaczyłem moją Tie, która nie mogła wyjść z domu. Przeszkadzała jej w tym torba.
-Pomogę ci- podbiegłem do niej. Chciałem pocałować ją w  policzek, lecz zatrzymałem się w połowie, gdy ujrzałem za plecami Tii jakąś kobietę. 
-Em. Witam panią Moon. Jestem Dustin Stone. Ładną mamy pogodę, prawda?- ze stresu gadałem jak najęty. Często tak mam.
-Mamusiu- zająknęła się Tia zauważając srogi wzrok matki- Dus jest moim chłopakiem.
-Mhm- mruknęła pani Brooke- Baw się dobrze i uważaj na siebie. Do widzenia Dustin'ie.
-Chyba mnie nie polubiła- szepnąłem do Tii. Wrzuciłem jej bagaż do samochodu Teo i podałem kask.
-Nie wnikaj w to. -odpowiedziała.
-Wszyscy gotowi?- spytała Alexis.
-Ethan!- wrzasnął Teo- Nie trzaskaj drzwiami!
-Dobra już, już- Eth otworzył je z powrotem i po chwili zamknął drzwi z cichym stuknięciem.
-Jedźcie za mną- zarządziła Alexis ruszając z podjazdu. Wsiadłem na motor, a Tia przytuliła się do mnie mocno. uznaliśmy, że nie warto jechać dwoma. 
  Po 15 minutach jazdy byliśmy na miejscu. Wygląda na to, że dojechaliśmy jako ostatni. Zaparkowane motory i samochody zostawiliśmy u znajomego mechanika. Z plecakami na plecach ruszyliśmy jedenastoosobową grupą.

~Perspektywa Alexis~

  Po męczącej wędrówce dotarliśmy na miejsce. Rzuciłam ciężki plecak na trawę i usiadłam na nim. Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w odbijające fale. Usłyszałam znienawidzone głosy:
-Aaa, robaki- głośny pisk Annabel przebił się przez drzewa. "O, nie tylko nie one..."- pomyślałam.
-Co wy tu robicie?!- krzyknęła Rachel wychodząc prosto na nas.
-Stoimy pusta kur...
-Spokojnie- uspokajał mnie Ethan.
-Spadaj stąd krowo!- odgryzła się Rachel.
-Byliśmy tu pierwsi- powiedziała Tia.
-Przymknij się kujonico- rzuciła Gina.
-Tego już za wiele!- rzuciłam się na nią. Popchnęłam ją, a ta upadła na trawę. Usiadłam na niej okrakiem i już miałam przywalić Ginie pięścią, gdy poczułam szarpnięcie do tyłu. Ethan odciągnął mnie od niej, mówiąc:
-Bójką nie załatwisz sprawy.
-To nasze miejsce- odezwał się Dus.
-Znajdźcie sobie inne- dodała Tia.
-Alexis?!- kłótnię przerwał męski głos. Stałam osłupiała wpatrując się w dwóch stojących chłopaków- Nie poznajesz mnie?- odezwał się ponownie.
-Jake!**- wyrwałam się z objęć Ethan'a i rzuciłam się na jego szyje.
-Cześć, śliczna!- powiedział całując to w jeden to w drugi policzek- To Matt***- skinął głową na stojącego obok chłopaka.
-Hej! Chodźcie przedstawię was innym- chwyciłam go za dłonie.
-A więc- zaczęłam- To jest Tia moja przyjaciółka, Dustin jej chłopak, Ethan, Teo- wskazywałam kolejno ręką- Bliźniaczki Klara i Lara, no i reszta, a tam dalej Rachel, Annabell i Gina-dodałam z niesmakiem wymieniając 3 ostatnie osoby, które stały obok nas.
-Jestem Jake, a to Matt.- przedstawił się Jake- Jakiś problem?-dodał.
-Taka tam błahostka- powiedziała Tia- Ta tam, której imienia nie powiem, ponieważ chyba nie chcecie zobaczyć co jadłam na śniadanie- głową wskazała na Rachel- kłóci się z nami o miejsce.
-Miejsce powiadacie.- Jake mrugnął do mnie- Jesteś Rachel, tak?- zwrócił się do niej podchodząc- Zabiorę ciebie i twoją grupę w ładniejsze i ciekawsze miejsce.
  Gdy tylko odeszli razem z Matt'em wybuchnęliśmy śmiechem. Wszyscy spojrzeli się na nas zdezorientowani.
-O co wam b.?- spytał Teo
-Emmm, no bo wiecie- opanowałam atak śmiechu- Znam to miejsce. Robaki i inne paskudztwa pojawiające się w nocy-na samo wspomnienie wzdrygnęłam się- Ale nie zaprzeczam w dzień jest tam bajecznie.
-Czeka ich tam niezła niespodzianka.- Dodał Matt, który przy każdym słowie zanosił się śmiechem.


***

  Kiedy namioty były już rozłożone, rozpaliliśmy ognisko, przy którym wszyscy usiedli. Ethan zaczął brzdąkać na gitarze. Chwile potem zobaczyłam wychodzącego z namiotu Teodora, który za sobą ciągnął poniszczony już instrument.
-To ty grasz?- spytałam, gdy podszedł i usiadł obok mnie.
-Nie, przyniosłem dla zabawy- rzucił sarkastycznie. 
-Ciągle ze mnie żartujesz!- naburmuszyłam się ja dziecko.
-Ej Al, spokojnie.- objął mnie.
-Dobra. Teo nie pozwalaj sobie...- powiedziałam strzepując jego rękę z mojego ramienia. Poczułam czyjś wzrok na swoich plecach, odwróciłam  się i zobaczyłam Jake opierającego się o drzewo. Chwilę potem zza drzew wyłonił się Matt.
-Hej!- pisnęła Tia. Zauważyłam, że także się im przygląda.- Chodźcie! Siadajcie!
 Gdy tak siedzieliśmy Eth zabrzdękał gitarą znaną mi melodię, a chwilę potem Teo do niego dołączył. Uwielbiam tę piosenkę! Zaczęłam śpiewać, a Ethan do mnie dołączył. Wszyscy świetnie się bawili. Nagle naszła mnie dzika myśl i krzyknęłam:
-Ej! Wskakujemy do wody! Kto nie wskoczy ten cipa!-  i już byłam w drodze do morza. Zamknęłam oczy i rzuciłam się w fale. Kiedy wynurzyłam się z wody ujrzałam wszystkich ze skrzyżowanymi rękoma. 
-Wariatka!- wrzasnęli razem.
- Cipy!- odkrzyknęłam i wszyscy byli w wodzie. Ktoś podpłynął i pociągnął mnie za nogi do dołu. Gdy wyjrzałam spod wody na brzegi stali Jake i Matt. Odszukałam wzrokiem Etahana i do niego podpłynęłam. Szepnęłam mu coś na ucho i już go nie było. Zabrał ze sobą Teodora i Dustina. Wybiegli z wody i złapali chłopaków wrzucając ich do wody. Wybuchnęłam śmiechem.


~Perspektywa  Rachel~

  Ten Jake'uś  to super ciacho. Dustin mi się znudził, ciągle chodzi z tą Tią. Usłyszałam jak ktoś kąpie się w morzu. Ktoś niemądry.
-Rachel, Rachel- krzyczała Annabell piskliwym głosem.
-Co?!- wrzasęłam.
-Masz pająka!
-Gdzie?!- spytałam przerażona.
- Na kolczyku!- Annabell zachowywała się jak małe dziecko wymachując rękoma
-Ej, ale ja nie mam kolczyków!- znieruchomiałam. To mogło oznaczać tylko jedno... Mam pająka na uchu!
-Zachowujecie się jak dzieci- Gina podeszła do mnie i zdjęła go.
-O, fu, fu zabierz go!- wrzasnęła  Annabell ze łzami w oczach.
-Przymknij mordę, Bells- powiedziała Gina- Chodźmy lepiej sprawdzić co się tam dzieje.
  Wyszłyśmy z namiotu. Niedaleko zobaczyłam zbliżające się bliźniaczki.
-Czego chcecie?!- burknęła Bella.
-Przyszłyśmy coś wam...-zaczęła Klara.
-... powiedzieć- dodała Lara.
-Jake to oszust! Chciał się tylko przypodobać Alexis... to miejsce roi się od pająków, robali- ciągnęła Klara.
-A to świnie!- powiedziałam.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Dziękujemy za  813 wejść w 24 dni jesteśmy HAPPY :3
Nie sądziłyśmy, że dokonamy takiego wyczynu.
A tak zmieniłyśmy w rozdziale 3 z Japończyka na Koreańczyka.
Dzięki Marvel za zwrócenie uwagi nie miałyśmy pojęcia o tym. xD
Komentarz=Motywacja
Tia  i  Alexis

*
Teodor Fischer (18 lat)
Nie cierpi jak ktoś mówi do niego pełnym imieniem.
Po prostu Teo.  Pochodzi z Niemiec. Ma w głowie dużo pomysłów.
Nigdy się nie nudzi.











































**

                 Jake Panties (18 lat)
             Przyjaciel z dzieciństwa Alexis. 
                  Przyjaźni się z Matt'em. 
   To on nauczył ją jeździć i robić różne triki na desce.




***

              Matthew Hug (18 lat)
       Jego pasja są sztuki walki. 
   Każdą wolną chwilę spędza na treningach.
                Najlepszy  Przyjaciel Jake'a.
Aktualizacja 
Od dzisiaj ( 20 maja ) nowe postacie będą dodawane do zakładki "Bohaterowie"
Oczywiście jeżeli dojdą w kolejnych rozdziałach nowi, to będą pokazani pod rozdziałem i również zostaną dodani do zakładki.





wtorek, 14 maja 2013

Uwaga, uwaga ! Mamy wiadomość

Spokojnie to nic strasznego :)
Pierwsza rzecz: Zmieniłyśmy wiek naszych bohaterów.
Druga sprawa: Chcemy abyście wiedzieli, że całe opowiadanie jest wymyślone przez nas. Nawet miasto, w którym mieszkają. 
U nich obowiązują inne prawa niż w Polsce.

Jeżeli macie jakieś pytania, wątpliwości, nie wiecie o co chodzi albo dlaczego tak a nie inaczej...
 Piszcie w zakładce "Pytania do nas"

Pozdrawiamy 
Tia i Alexis

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 6- "Zbieg okoliczności"

Rozdział 6

~Perspektywa Alexis~

  Dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu. Powoli zwlokłam się z łóżka. Po drodze do łazienki zabrałam wcześniej przygotowane ubrania, które składały się z pump dresowych i bluzy z kapturem zakładaną przez głowę. Gotowa zeszłam na dół.
-Alexis to ty?- dobiegł mnie głos mamy z kuchni.
-A kogo się spodziewałaś?- powiedziała wchodząc
-Mojej dawnej, miłej córki.
-Oj, daj spokój- zobaczyłam przygnębiona twarz mamy.- Ok, przepraszam.
-Tak lepiej, Może usiądź?- zaproponowała wskazując ręką na krzesło.
-Spieszę się- miałam już wychodzić, lecz zatrzymał mnie jej głos:
-Nie będziesz już jedynaczką- usłyszawszy to zakręciło mi się w głowie.
-To znaczy, że...
-Będziemy mieć w domu małego dzidziusia- uśmiechnęła się lekko.
-To nie może być prawda- powiedziałam przerażona.
-Owszem tak- Laura pokazała wystający brzuch. Jak mogłam wcześniej go nie zauważyć? Czy ja jestem taka ślepa? Może powinnam się wybrać do optyka?
-Cieszę się- powiedziałam niechętnie i bez przekonania. Czym prędzej wyszłam z domu. Zobaczyłam wychodzącą Tię, która była podobnie ubrana do mnie. Zaczęłam się śmiać. Ona zawsze potrafi poprawić mi humor. Wsiadłyśmy na motory i odjechałyśmy w kierunku szkoły. Dzisiaj nie ścigałyśmy się, dojechałyśmy spokojnie. Ustawiając motory obok Dustin'a, który już na nas czekał.
-Co dzisiaj tak po cichutku wjechałyście?- roześmiał się Dustin przytulając Tie.
-Dowiedziała się strasznej rzeczy.- spojrzeli na mnie pytającym spojrzeniem- Moja mama jest w ciąży- westchnęłam.
-To świetnie!- ucieszyła się Tia.
-Mhm- mruknęłam. Nic już więcej nie powiedziałam, bo zobaczyłam idącego w naszą stronę Ethan'a. Miał na sobie szare dresy i luźną koszulkę. Gdy nas zobaczył poprawił swojego full capa.
-Ej, co wy dzisiaj tak wszyscy w dresach?- Dustin popatrzył się na nas, a później na siebie. Miał na sobie jeansy i zwykłą koszulkę. Spojrzeliśmy na swoje stroje wybuchając śmiechem.
-Tak jakoś wyszło- rzekł Ethan.
  Poczułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam się. Ujrzałam Rachel oraz jej przyjaciółki Annabel* i Ginę**. Zatrzymały się przy nas. Wygładzając swoje stroje.
-Dupa wam się nie mieści w rurkach- powiedziała Rachel wskazując na nasze dresy, a jej przyjaciółeczki zachichotały.
-Odezwał się plastik- odpowiedziałam- Jesteś bardziej pusta  niż ustawa przewiduje.- odwróciłam się na pięcie biorąc Ethan'a pod rękę. Nie dała szansy odpowiedzi.
  Zadzwonił dzwonek na lekcję. Skierowaliśmy się do klas. Nie zdążyliśmy usiąść, ponieważ usłyszeliśmy głos dyrektora.
-Witajcie moi drodzy uczniowie- kiedy tylko to usłyszałam uderzyłam się ręką w czoło robiąc tak zwany facepalm.- Dzisiaj lekcji nie będzie! Ruszcie swoje ociężałe, leniwe tyłki do auli.


***

  Usiedliśmy wygodnie  na krzesłach i po chwili na scenę wszedł dyrektor z mikrofonem.
-Witam ponownie. Posłuchajcie uważnie. Niektórzy z Was może pamiętają, że co roku 16 września, czyli dzisiaj, jest organizowany tydzień biwakowania, aby pożegnać lato. Każdy z wychowawców klas wybierze dwie osoby, które będą reprezentować grupę. Resztę dowiecie się od nich.- zrobiło się zamieszanie. Pan Mareno odnalazł nasza klasę i zaprowadził do sali.
-Muszę przyznać, że ciężko jest wybrać. Pierwszą grupa będzie prowadzona przez Rachel White.- odwróciwszy się w jej stronę zobaczyłam chytry uśmiech- Druga będzie pod opieką Alexis Brooke. Ustańcie dziewczyny pod tablicą. Reszta klasy decyduje, do której grupy chce wstąpić. Tylko proszę o spokój.
  Koło mnie zebrała się grupka ludzi. W tym Tia, Dustin, Ethan, Klara i Lara. Spojrzałam na Rachel, również patrzyła w moim kierunku. Odwróciła się i zaczęła głośno liczyć swoich ludzi.

***

-Smakuje ci?- spytała mama przy obiedzie.
-Mhm- mruknęłam.
-Alexis wiem, że dla ciebie to trudne...dla nas także- powiedział tata.
-Nie. Wcale nie wiecie jak to jest! Nie wiecie co czuję.- mówiłam przez łzy- muszę stąd wyjść.
  Wstałam od stołu i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Alexis Brooke, nie tak ciebie wychowaliśmy!- krzyknął tata.
-Mam was głęboko gdzieś.- zatrzasnęłam za sobą drzwi. Udałam się do mojego ulubionego miejsca. Tam mogę spokojnie się wypłakać.

~Perspektywa Ethan'a~

  Siedziałem oparty o drzewo. Od dłuższego czasu lubię tutaj przebywać. Jest tu tak cicho i spokojnie. Nikt nie zakłóca moich myśli. Założyłem słuchawki. Przymknąłem oczy wsłuchując się w rytm piosenki. W pewnej chwili powiał lekki wietrzyk, poczułem zapach perfum. Wyłączyłem muzykę. usłyszałem szlochanie dobiegające zza drzewa. Ociężale podniosłem tyłek z ziemi. Obszedłem go dookoła i ujrzałem zapłakaną...
-Alexis?! Co ty tu robisz?- klepnąłem obok niej i objąłem ramieniem. Mocno się we mnie wtuliła.
-Wystraszyłeś mnie, Eth.- wyszlochała.
-Co ty tu robisz?- powtórzyłem pytanie.
-Siedzę? Nie widać?!- odsunęła się ode mnie wycierając łzy rękawem. Westchnąłem.
-Mi możesz powiedzieć, a tak przy okazji oflukałaś mi koszulkę.- zauważyłem uśmiech na jej  twarzy- Robisz postępy. Uśmiechasz się, a więc co się stało?
-Moja mama jest w ciąży.- wypaliła.
-Nie cieszysz się?
-Przez 15 lat byłam jedynaczką, a za około 5 miesięcy pojawi się dziecko, które zakłóci całe nasze życie.
-Też tak miałem. Gdy się dowiedziałem, że na świat przyjdzie Woody jako 6 latek załamałem się- powiedziałem.
-To ty masz brata? Myślałam. że jesteś rozpieszczonym jedynakiem- zaśmiała się szturchając mnie w ramię.
-Ja?!- mówiłem ze śmiechem- Chyba ty!
-Wiesz co? Masz rację. Zachowuje się jak rozpieszczony bachor. Przecież mojej mamie też jest ciężko, nie planowała tej ciąży- patrzyłem na nią wyczekująco- Co? O nie, nie, nie. Nie przeproszę jej.
-Powinnaś.- odpowiedziałem spokojnie.
-Dobra, dobra. A tak w ogóle, gdzie twoja "Niuńka"?
-U mechanika. Hamulce się zacinały. Musiałem ją oddać.- odpowiedziałem i zacząłem ją łaskotać.


~Perspektywa Tii~

  Siedziałam na parapecie szkicując z pamięci portret Berna.
-Tia!- usłyszałam wrzask mamy.
-Bony, o co jej chodzi?- powiedziałam- Idę!- krzyknęłam zbiegając po schodach. Nie zauważyłam leżącego psa na dole. Po chwili leżałam plackiem na zimnych kafelkach.
-O, boże!- mama wbiegła do salonu zapinając pasek na brzuchu- Dziecinko co się stało?!
-Berno ty gruby pulpecie!- krzyknęłam wstając ze śmiechem.
-Ty się śmiejesz?- mama była oburzona. Dotknęłam pulsującego nosa. Krew.
-Jedziemy do szpitala. Caslo! Gdzie jesteś?
-Mamo bez przesady. To nic takiego.
-Co się stało moje niewiasty***?- powiedział tatusiek wchodząc do salonu.
-Mama chce mnie zabrać do szpitala z powodu nosa.- wytłumaczyłam.
-Cecily, to nie jest coś poważnego.- stwierdził spokojnie.
-Nie?! Ma spuchnięty nos.
-Oj, przestań. Za 10 minut mamy być w restauracji "Salamona"
-Co? Gdzie? Jak? Po co?- rzuciłam pytania.
-Lauren i Louis zaprosili nas na kolację do restauracji, ponieważ chcą coś nam powiedzieć- oznajmił tata.
-Dopiero mi to mówicie?!- wbiegłam na górę przebrać się.

***

  Siedzieliśmy przy 6-osobowym stoliku. Jedno miejsce było wolne.
-Dziękuję, że przyszliście- powiedział pan Louis.
-To dla nas bardzo ważne- dodała pani Brooke.
  Nagle drzwi restauracji trzasnęły i wpadła jak burza Alexis.
-Mamo, tato- zaczęła pochodząc do rodziców z małym pakunkiem.- Przepraszam was. Źle się zachowałam. To dla niej albo dla niego- powiedziała wręczając prezent.
-Dla niej.- poprawiła pani Laura wyjmując ubranko. Przyłożyła je do brzuszka i powiedziała:
-Będziemy mieć nowego członka rodziny- spojrzałam na rodziców, którzy byli zakłopotani.
-My też.- odpowiedzieli łącznie tata i mama.
-Co?!- krzyknęłam tak aż spojrzeli się na mnie wszyscy ludzie z restauracji.
-No tak jestem w 5 miesiącu ciąży.- wstała ukazując zaokrąglony, malutki brzuszek.
-Ja też!- oznajmiła radosna pani Lauren. Spojrzałam na zakłopotana Alexis, uniosła niepewnie dwa kciuki do góry.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i jest rozdział za  nami :)
Dziękujemy jeszcze raz  Ally K
Tia
KOMENTARZ=MOTYWACJA DO PISANIA

*
Annabel Fhink (17 lat)
Przyjaciółka Rachel. Uwielbia modę.
**

Gina Neeson (17 lat)
Druga przyjaciółka Rachel. Lubi matematykę.
Boi się, że jak ktoś dowie się o tym Rachel ją wywali z paczki.

***niewiasta- z dedykacja dla PG który jest uzależniony od tego słowa ;)


czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 5 - "Niepewność"

Rozdział 5

~Perspektywa Dustina~
UWAGA rozdział był pisany pod wpływem czekolady!

  Leżałem sobie na łóżku w swoim pokoju z zamkniętymi oczami. Zadzwonił budzik. Znów zapomniałem go wyłączyć. Wyciągnąłem ociężałą rękę. Zamiast metalowego budzika poczułem coś miękkiego. Zerwałem się z wrzaskiem.
-Rany, gościu. Krzyczysz jak baba.- Zaśmiał się Ethan.
-Zabawne.- odpowiedziałem przecierając oczy- Co ty tu robisz?
-Stoję. Nie widać?- śmiał się dalej.
-A tak poważnie?
-Wyciągam ciebie z łóżka.
-Cierpliwość mi się do ciebie kończy! Jest sobota- zerknąłem na zegarek- Siódma rano?!
-Człowieku! To najlepsza pora na spacer.
-Spacer?! Weź idź.- z powrotem położyłem się na łóżku zakrywając głowę kołdrą.
-Dustin chcę pogadać. Wiesz, że jesteś moim najlepszym kumplem.-Westchnąłem wstając do łazienki.
   Po 10 minutach chodziliśmy po parku. Wiedziałem, że chcę mi coś powiedzieć, ale najwyraźniej nie wiedział jak to powiedzieć.
-Ej, stary co cie gryzie?- zapytałem.
-Komar.- trzepnął ręką po ramieniu.
-Idioto nie o to mi chodziło- zaśmiałem się pod nosem.
-Patrz- wskazał w oddali dwie biegnące sylwetki.
-Patrz, patrz jak ja szybko dogoniła- patrzyłem jak oczarowany.
-Przecież widzę. Chodź bliżej.- ruszyłem za nim. Usłyszeliśmy roześmiane głosy,  które należały do Tii i Alexis. Podszedłem do blondynki, a ta rzuciła mi się w ramiona.
-Tak tęskniłaś? To tylko 7 godzin.- powiedziałem.
-Czy my o czymś nie wiemy?!- spytali razem Al i Eth, spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
-Emm...nooo...ymm...no wiecie noo- jąkała się Tia.
-Jesteśmy parą.- dokończyłem spokojnie. Zaczęli nam gratulować.- Hej, Tia! Szybko biegasz.
-Powinnaś zapisać się na biegi- zaproponował Ethan.
-Też jej to mówiłam- dodała Alexis.

~Perspektywa Ethan'a~

  Nie mogłem znieść widoku Alexis. Tak bardzo chciałem by była moja.
-Eee ja będę lecieć. Dzięki Dustin za rozmowę i sorry, że ciebie obudziłem.- powiedziałem.
-Czemu tak szybko?- posmutniała Alexis.
-Wypadło mi coś.- oznajmiłem przytulając ją. Powstrzymałem się żeby jej nie pocałować.
-Ok. Pa.- ścisnęła moje ramię.
  Ruszyłem szybkim krokiem w stronę domu. Dopiero jak zniknąłem im z oczu zacząłem biec. Na miejscu wszedłem do garażu. Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku z moją Niuńką. Zerknąłem tu i tam. Po przeglądzie stwierdziłem, że jest okey.
-Ethan, co robisz?- spytał Woody.
-A co cie to?!- warknąłem.
-Mama kazała sprawdzić co u ciebie.
-Powiedz, że wszystko ok.
-Nie jest wszystko ok.- mama stała w drzwiach- Widzę, że coś cię trapi.
-Nie twój interes- odpowiedziałem ze złością wsiadając na motor.


***

  Nareszcie sam. Szedłem przez zarośnięty las, gałęzie obijały mi się po nogach. Nagle poczułem pieczenie na prawym policzku.
-Kurw*, jeban* gałąź!- szepnąłem do siebie.
Dobra szedłem dalej. W mojej głowie było mnóstwo obrazów, nie mogłem pozbierać myśli.
-Kurw*- tym razem potknąłem się o wystający korzeń. Miałem tego dość. Byłem zły na cały świat. Co mi okres się zbliża, co ja baba?!
  Prawy policzek piekł ja diabli. Dotknąłem go lekko. Na opuszkach palców zobaczyłem krew.
-O, cholera!- wrzasnąłem przerażony. Zemdliło mnie na sam widok czerwonej mazi. Zacisnąłem dłoń w pięść. Nie wytrzymałem presji i uderzyłem w pierwsze lepsze drzewo. "Biedne drzewo"- pomyślałem.
  Ulżyło mi. W końcu dotarłem na moje ukochane miejsce. Usiadłem na trawie i patrzyłem na zachodzące słońce. Może myślicie, że jestem jakimś pedałem, ale to naprawdę piękny widok. Położyłem się na plecach, podkładając ręce za głowę. Zasnąłem.

 ~Perspektywa Rachel~

  Szłam prze park w moich nowo zakupionych butach. Mimo, że jest koniec września jest ciepło. Każdy mijający mnie człowiek patrzył się prosto na mój strój. Uśmiechnęłam się szeroko pokazując śnieżnobiałe żeby. Mój nastrój zmienił się w jednej chwili. Usłyszawszy śmiech tej nowej mina mi zrzedła. Zachowuje się jakby to wszystko wokół niej się kręciło. Zobaczyłam ich wyłaniających się za rogu. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Ona z nim? Zobaczyłam złowrogi wzrok Tii. Uśmiechnęła się szyderczo, wspinając  się na palce całując Dustina w policzek. Nie oszukujmy się Dus to naprawdę niezłe ciacho.


----------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział dla Pana Niecierpliwego  :D

Dziękujemy za wejścia, ale przydałyby się komentarze    
do motywacji.

Tia i Alexis



poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 4- "Szalona noc"

Rozdział 4

 Ruszyłam do przodu. Po drodze minęłam Dustina i dogoniłam lalunię. Chwilę przed metą zahamowałam tak, aby nie mogła przejechać. Tak jak myślałam, spanikowała i straciła kontrolę nad swoim sweet motorkiem. Wpadła do rowu, w którym było błoto. Wszyscy dojechali na metę. Alexis już tam była, siedziała na  starej lodówce. Obok niej stał Ethan.
-Ash!- krzyknęła lala.
-Rachel*...nic się nie stało- pocieszał ją.
-Aaaaa! Jestem cała w błocie! Ty-wskazała na mnie.
-Zauważyłam wory pod oczami u Ciebie...pomyślałam, że przyda ci się maseczka błotna- uśmiechnęłam się.
Słyszalne było zbiorowe "uuu" i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ash!- Rachel tupnęła nogą-Do mnie!
-Wytrenowała go jak psa- szepnęła Alexis.
-Ło hoho co tu się działo- mówił Liu przez magafon- Mamy zwycięzce...wygrał niepokonany Michael** Gratulacje Michael, ale mamy nadzieje, że ktoś Ciebie pokona.
-Nie ma mowy!- krzyknął ze śmiechem.
-Zapraszam na River Street75 ! Imprezę czas zacząć.- Liu podszedł do nas- Będziecie, prawda?
-Zobaczymy- powiedziałyśmy zgodnie.

 ***

-Jak możecie mi to robić?!- krzyczałam na rodziców.
-Zrozum, że to nie jest impreza w Twoim wieku- tata był stanowczy.
-Cała szkoła tam będzie! No prawie cała.-dodałam.
-Nie i koniec tej rozmowy.
-Jak mam się czuć dobrze? Nie mam znajomych. Nikogo tu nie znam.
  Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Otworzę- odezwała się mama.
-Dzień dobry pani- przywitała się Alexis- Tia idziemy?
-Tia nigdzie się nie wybiera.- powiedział tata.
-Trudno- mruknęła Al mrugając do mnie oczkiem.- To ja idę. Dobranoc.
  Wbiegłam na górę do swojego pokoju. Szukając ubrań na imprezę.

~Perspektywa Alexis~

-Mamoo. Zgódź się. Namów rodziców Tii. Chociaż raz zróbcie coś dla mnie. Zaproście ich na wieczór.
-No nie wiem. Jeżeli tata się dowie o tym  mandacie...kolejnym- pokręciła głową.
-Nie dowie się, jeśli ty mu nie powiesz- zrobiłam maślane oczka- No mamooo noo!
-Dobrze- zgodziła się- Masz u mnie dług.
  Założyła płaszcz i poszła do domu Moon. Złapałam telefon wybierając numer Tii.
-Hm?- mruknęła w słuchawkę.
-Ej, rozchmurz się. Wpadaj do mnie. Razem się przyszykujemy.
-Mam problem. Nie mam w co się ubrać.
-Spokojna twoja rozczochrana! Szybko chodź do mnie- rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o łóżko. Ogarnęłam swój pokój. Chwilę później razem wybierałyśmy ubrania. Zdecydowałam się na lekki strój. Tia wybrała coś w podobie.
-Gotowe dziewczyny?- spytał mój tata- Czekam w samochodzie.
  Roześmiane wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do samochodu.
-Widzisz?- zaczęłam rozmowę- Udało się.
-Jak to zrobiłaś?
-Tak myślałam, że się nie zgodzą. Wcześniej pomyślałam.
-Dziękuję- szepnęła.
-Jesteśmy na miejscu- odezwał się ojciec- O której przyjechać?
-Myślę, że...poradzimy sobie. Nie martw się tatku.
-Jak coś to dzwoń.
-Okey.
  Impreza trwała na całego. Kiedy przekroczyłyśmy próg, ktoś mało co nie rzygnął na nas. Odskoczyłyśmy z krzykiem.
-O, fuu!- krzyknęła Tia.
-Ty cioto!- burknęłam.
-Sorry, sorry za niego. -przepraszała jakaś dziewczyna.
  W końcu udało nam się przepchnąć do środka.
-Witajcie moje drogie panie- Liu miał na głowie zabawny kapelusz- Dzięki za przyjście.

~Perspektywa Tii~

  Mało osób tu znam. Alexis gdzieś zniknęła. Co ja mam ze sobą zrobić? Rozejrzałam się. Moim oczom ukazał  się stół, na którym były żelki. Kocham żelki.
-Ej, nowa!- poczułam szarpnięcie za ramię- Świetnie sobie radzisz. Nie każdy z tej szkoły wytrzymuje psychicznie.
-Psychicznie?- spytałam zainteresowana.
-Elita tak daje w kość każdemu, że po tygodniu nie wytrzymują i uciekają.
-Ostro. Dzięki za info. -uśmiechnęłam się sztucznie szybko odchodząc w stronę stołu. Gościu śmierdział fajkami i innym świństwem. Nienawidzę tego.
-Mówiłem, że to dokończymy- usłyszałam. Spojrzałam w tamtą stronę. Dustin właśnie podchodził do Ashtona. Zacisnął pięść i jeb mu w łeb. Ash zachwiał się i wpadł w ŻELKI?! Szybko odskoczyłam.
-Stary pogięło cie?!- starł rękawem krew cieknącą z nosa.- Krew? Teraz to przegiąłeś- rozpoczęła się bójka. Zamiast coś zrobić tylko patrzyłam.
-Co się dzieje?- spytała Klara jedna z bliźniaczek
-Dustin walnął Ashtona. Biją się.- wyjaśniłam.
-Znowu?!- westchnęła
-Jak to znowu?- nie odpowiedziała. Szturchnęłam ją w bok- Klara?
-Jestem Lara. Klara jest tam- wskazała miejsce za chłopakami.
-O, sorki.. Przed chwilą stała tu Klara.
-Spoko, często nas mylą.
   Chciałam powtórzyć pytanie, ale rozległ się ryk trąbki.
-Dus, idioto!-   Klara ciągnęła go za koszulkę.
-Dobra już dobra- podniósł ręce do poddania.
-Wychodzimy.- powiedziała  Klara do Dustina. Ashton ostatkiem sił chciał go jeszcze zaatakować, lecz w porę dwóch chłopaków złapało Ashtona za ręce.
  
***

  Nie miałam ochoty być na tej imprezie. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam Michaela na swoim motorze .
-Hej, Michael!- krzyknęłam podbiegając w jego stronę.
- Hym?
-W którą stronę jedziesz? 
-Do miasta. A co, podwieźć?
-Było by super!
-Łap kask i wsiadaj, ja pojadę bez.

***

  Wróciłam cała i zdrowa. Michael nie jechał tak szybko jak można by się po nim spodziewać. W domu nie miałam ochoty siedzieć. U sąsiadów paliło się światło to znaczy, że rodzice tam jeszcze są. Postanowiłam się przebrać i pobiegać z moim psem Berno. Swe kroki skierowałam w stronę lasu. Biegłam truchtem, a Berno dotrzymywał mi kroku przy nodze. Nagle wystrzelił jak z procy skręcając w prawo. Zauważyłam go stojącego na dwóch tylnych łapach, przednie miał oparte o klatkę piersiową jakiegoś człowieka.
-Berno- wrzasnęłam.- Zabieraj te łapy.- Berno jak na posłusznego psa przystało, wykonał komendę Podeszłam do niego i złapałam za obrożę.- Przepraszam za niego- spojrzałam temu komuś w oczy- Dus? Sorry- Dustin dalej stał w ciszy patrząc mi w oczy.- On nie jest straszny. Wiem wygląda jak niedźwiedź, ale nie jest groźny- gadałam jak nakręcona.
http://data.whicdn.com/images/33768691/tumblr_m76eljw34o1rrkzxlo1_500_large.gifDustin przyłożył ręce do mojej szyi i chwilę później  poczułam jego usta. Leciutko go odepchnęłam, wtedy po raz pierwszy się odezwał:
-Zostań ze mną- te słowa wypowiedział tak słodko,
że puściłam Berno i przyciągnęłam go do siebie łącząc się w pocałunku.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                     *Rachel White (17 lat) 
 Szkolny plastik.... chce mieć każdego chłopaka





Tośkę długi ten nasz rozdział :)
Specjalnie dla Was.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Tia i Alexis





















** Michael Black (21 lat) 
Nie pokonany mistrz w wyścigach. Gustuje w chłopakach.